Kasia zabiera nas najpierw do swojego starego pokoju, który z dniem dzisiejszym ma opuścić. Tam siedzimy sobie i gadamy, poznając jej norweskiego przyjaciela, również o imieniu Eyvind. Jak się okazuje, Eyvind ma urodziny w ten sam dzień co ja, więc planujemy jakąś ostrą imprezę:) Kończy się jednak dość spokojnie, na dwóch piwach w hotelu,w którym pracuje Kasia. Duża część wieczoru to opowieść Kasi i Eyvinda o tym, jak wygląda życie i praca na tak dalekiej północy. Kasia to bardzo ciekawa osoba,kontaktowa i towarzyska, widać że spina tutaj ze sobą towarzystwo, które w innych warunkach nawet nie miałoby szans się poznać.Na dodatek zwiedziła kawał Europy stopem i mówi 8 językami:)) Wieczór spędzamy u Kurda, który przygotowuje dla nas jedzenie, mamy też okazję się odświeżyć. Jest bardzo miło,melanż narodowościowy niesamowity. Dziś śpimy u Rosjanina, przyjaciela Kasi, z którym jedziemy jakieś 30km za Bjerkvik w kierunku północnym. Jest kompletnie ciemno, a nasz kierowca prowadzi jakby był Robertem Kubicą albo Witalijem Pietrovem:) w drodze wpadamy na niewłaściwy grunt rozmowy, Rosjanie często nie rozumieją co dla Polaków może oznaczać słowo Łagier i bagatelizują je do takiego stopnia, że jest nam po prostu przykro. Hytte naszego Rosjanina jest hardkorowe, ale przynajmniej ciepłe:) Ewa boi się wchodzić do kibla:D - fakt, czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy:)kładziemy się spać, bo dzień był pełen wrażeń.