Wstajemy dość wcześnie, bo Wojtek ma wykłady na drugim końcu miasta i może nas podrzucić do Centrum. Korzystamy z tego stopa i sporo przed południem dojeżdżamy do Bryggen - teoretycznie najstarszej części miasta.Teoretycznie, bo paliła się wiele razy, ale zawsze odbodowywano ją wg oryginalnych wzorów. Robimy fotki, kręcimy się dookoła, spędzając mnóstwo czasu na centralnym targu, gdzie podoba nam się wszystko, ale nie stać nas na nic:D no cóż, musimy się do tego już przyzwyczaić. Znajdujemy również drewnianą wiatę nad samym nabrzeżem Bryggen, gdzie ktoś stworzył piękny limeryk o treści "TU KURWY BYŁEM". Gratulujemy:)
Odwiedzamy Muzem Trądu, które robi wrażenie. Jeszcze 150 lat temu to miejsce całkiem nieźle prosperowało. Norwegowie mieli również swój udział w leczeniu tej choroby, która obecnie nie jest już tak groźna i ma znacznie gorsze warunki do rozprzestrzeniania się, niż kiedyś. Oglądamy też jeden z nielicznych kościołów, który odprawia nabożeństwa jedynie raz w tygodniu. Norwegia to nie jest kraj ludzi wierzących:) raczej pozytywnie nastawionych do życia ateistów. Po powrocie do akademika odwdzięczamy się za gościnę zrobieniem zajebistego spagetthi. Tego wieczora też robimy lekkie party, ale bez hardkoru - rano ruszamy na północ!!!